
Kobalt Kogg, to pasjonat, wynalazca i główny bohater. Mały chłopiec, gdzie pasja tego dziecka do konstruowania przewyższa niejednego naukowca. Mentorem chłopca jest jego dziadek, mieszkający po drugiej stronie wyspy Mata- Mata. Kobalt często przebywa u dziadka, przyglądając się i podziwiając jego wynalazki. Pewnego dnia dziadek zabiera wnuka w podróż latającym automobilem. Właśnie od tego nieszczęsnego wynalazku, zaczyna się pasmo nieszczęść dotykających rodzinę Kogg. Chłopiec pod nieobecność dziadka chce pochwalić się automobilem przed przyjaciółką, niestety pojazd jest uszkodzony i zamiast ruszyć, eksploduje. Dzieci zostają poszkodowane, chłopiec traci nogi, a dziewczynka trafia do szpitala. Mieszkańcy wioski nie mogą wybaczyć wynalazcy niebezpieczeństwa, które sprowadził na dzieci. W efekcie dziadek zostaje wygnany z wyspy. Zanim jednak mentor chłopca opuści wyspę Mata- Mata zostawi chłopcu projekt, dzięki któremu może stworzyć sobie nogi elektryczno- mechaniczne.

W całej historii niesamowite jest również to, że mieszkańcy wyspy Mata- Mata oswoili pewien gatunek żółwi na tyle mocno, by zwierzęta służyły im jako niezastąpiona pomoc przy rybołówstwie i rolnictwie. Żółwie można tu spotkać na każdym kroku, przez co urok wyspy jest jedyny w swoim rodzaju.
Książka pod tytułem Wynalazca. W poszukiwaniu maszyny nieskończoności, jest swoistym komiksem, w formacie A5 i sztywnej oprawie, gdzie ilustracje znacznie dominują tekst. Książeczka jest bardzo poręczna i czyta się ją jednym tchem, i oczywiście kończąc ostatni rozdział czytelnik, czuję niedosyt dalszych losów chłopca o imieniu Kobalt.
Ogólnie bardzo lubię ten format książek, są idealne na każdą półeczkę, Tym bardziej że mamy już kilka innych serii w tym formacie.